Connect with us
Nissan Juke

Lifestyle

Nissan Juke 1.0 DIG-T N-Design – pogromca krawężników. Testujemy

Nissan Juke aktualnej generacji to niezwykle szykowny miejski crossover. Czy za efektownym opakowaniem idzie równie efektowne wnętrze? Czy ten protoplasta swojego segmentu skutecznie broni się przed wyrastającą jak grzyby po deszczu konkurencją? Sprawdziliśmy to w trakcie tygodniowego testu.

Kilka tygodni po teście hybrydowego Clio przyszło mi się zmierzyć z kolejnym miejskim samochodem. Podobnie jak mały „Francuz”, Nissan Juke jest popularnym i rozpoznawalnym na pierwszy rzut oka autem. Aspekt rozpoznawalności nie może dziwić – od debiutu modelu w 2010 roku w Europie sprzedano grubo ponad milion sztuk. W międzyczasie doszło do zmiany generacji – ja jeździłem oczywiście nowym, zaprezentowanym jesienią 2019 roku wariantem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ
Czy Renault Clio E-Tech to dobry samochód dla kobiety? Testujemy

Rozpoznawalny na pierwszy rzut oka

Nowy Nissan Juke od razu zdradza przynależność do swojej marki – z przodu dominuje grill w kształcie litery V z doskonale wyeksponowanym logo producenta. Podobnie jak w poprzedniku, także tutaj bo jego bokach zastosowano podwójne reflektory – w górnej części mamy LED-y do jazdy dziennej, a poniżej okrągłe światła mijania i drogowe. Lampy niestety są dość przeciętne i mało efektywne. Dolna część zderzaka jest równie agresywnie stylizowana i zwieńczona chromowanym spojlerem.

Nissan Juke

fot. Piotr Orpel

Niezwykle wysoko poprowadzona maska i „nadmuchane” nadkola przy pierwszym spotkaniu sugerują nam większe rozmiary auta niż jest w rzeczywistości. Nawet ja, znając doskonale wymiary i przynależność auta do segmentu miejskich crossoverów, sam się na tym złapałem. Obecność dziewiętnastocalowych alufelg w testowanym egzemplarzu tylko wzmacnia to odczucie. Im bliżej tyłu, tym bardziej zmienia się język stylistyczny modelu. Sam producent podaje w cenniku, że Juke jest „crossoverem coupe”. Ja tego nie widzę, ale ciemny, mocno opadający dach, ukryte w słupku klamki i wydatne „biodra” faktycznie prezentują się dość sportowo i bardzo efektownie.

Nissan Juke - tył

fot. Piotr Orpel

Sportowych akcentów nie uświadczymy niestety pod maską Nissana Juke. I nie mówię tylko o testowanym egzemplarzu, a ogólnie o oferowanej palecie silników. Na tę składa się… jedna jednostka napędowa, czyli 1.0, trzy cylindry, turbosprężarka i 114 koni mechanicznych w efekcie. Poprzednik miał w ofercie silniki o mocy do 200 KM, a w limitowanej ilości powstał też wariant Juke-R, z 600-konnym (!) motorem z Nissana GT-R. W aktualnej generacji nie ma niestety miejsca na takie szaleństwa.

Nissan Juke – mały, ale zadziorny

Mały i niezbyt mocny silnik nie oznacza na szczęście, że małemu Nissanowi brakuje pazura. Przynajmniej jeśli unikamy trybów Eco i Normal. Pomimo zastosowania ręcznej (bardzo precyzyjnej) skrzyni biegów, producent zamontował selektor trybów jazdy. Absolutnie nie rozumiem jego obecności – chyba że chodziło tylko o kwestie homologacyjne i wymagania odnośnie norm spalin. W codziennym użytkowaniu auta nie ma on absolutnie żadnego wpływu na wyniki przy dystrybutorze – o prędkości obrotowej silnika i użytym przełożeniu w końcu decyduje kierowca. Jego jedynym zadaniem jest prawdopodobnie wykastrowanie silnika – w trybie Eco odczuwalna moc to co najwyżej 60 koni mechanicznych, a reakcja na gaz jest dramatyczna. W trybie sportowym za to Nissan Juke staje się małą wyścigówką – silnik ochoczo wkręca się na obroty, przyjemnie przy tym powarkując.

panning

fot. Studio Filmowe Jakub Orpel

Prowadzenie „Dżuka” w szybkich zakrętach jest przyjemnością – auto trzyma się drogi jak przyklejone, a wielkie felgi nie mają zbyt dużego wpływu na komfort resorowania. Spalanie jest mocno zależne od warunków i stylu jazdy – w ruchu międzymiastowym, bez przekraczania 100 km/h, można zejść poniżej 5,5 litra na 100 km. W mieście i na autostradzie niestety musimy liczyć się z przekroczeniem 8, a czasami nawet 9 litrów. W trasie oprócz spalania potrafi zirytować także działanie aktywnego tempomatu. Podczas wyprzedzania na autostradzie wielokrotnie zauważał samochody na pasie obok i hamował bez powodu. Gdyby w jakimś z tych momentów wisiał na moim zderzaku jakiś rozpędzony przedstawiciel handlowy, mogłoby być bardzo nieciekawie.

Głośno, głośniej, najgłośniej

Komfort jazdy skutecznie pogarszają jeszcze dwa aspekty. Pierwszym z nich jest źle umieszczony podłokietnik – jest niemal na tylnej kanapie, za daleko nawet dla wysokiego kierowcy. Nie da się go niestety wyregulować w żadnej płaszczyźnie, przez co jest niemal bezużyteczny. Drugim jest największa wada Nissana Juke, czyli jego wyciszenie. O ile komora silnikowa jest dobrze wytłumiona, to nadkola, szyby czy uszczelki drzwi są fatalnie zaprojektowane. Nie zliczę ile razy przez tydzień miałem wrażenie, że mam niedomknięte szyby lub wręcz otwarte drzwi. Wyprzedzające nas auto potrafi przestraszyć, a stojąc w kilkupasmowym korku na światłach możemy dokładnie posłuchać pracy silnika stojącego obok nas Passata B5 TDI. Niesamowicie to przeszkadza, przynajmniej na początku.

Bose w Nissanie

Nissan Juke w testowanej odmianie ma na szczęście rozwiązanie, które pomaga częściowo uporać się z tym problemem. Jest nim zestaw audio od Bose, kosztujący ekstra 4890 złotych. Otrzymujemy w nim między innymi 8 głośników, z czego dwa umieszczone są w zagłówkach półsportowych siedzeń, seryjnych w odmianie N-Design. Jakość dźwięku jest wręcz fenomenalna, zwłaszcza jak na tak nieduże i względnie niedrogie auto. Materiały wykończeniowe również stoją na niezłym poziomie. Po bardzo plastikowym poprzedniku, tutaj wita nas skóra i alcantara na desce rozdzielczej. Oczywiście nie w podstawowych wersjach wyposażeniowych, ale możliwości konfiguracyjne są imponujące. Jakość spasowania materiałów jest na przyzwoitym poziomie – jedynie daszek zegarów i obudowa skrzyni biegów potrafią zaskrzypieć po naciśnięciu. Testowany egzemplarz po kilku miesiącach użytkowania miał już rozerwany mieszek skrzyni biegów – mam nadzieję że to jednostkowy przypadek.

Nissan Juke – urósł z zewnątrz i w środku

Względem poprzednika poprawiła się też przestronność. Bagażnik jest ustawny i ma aż 422 litry pojemności. W obu rzędach siedzeń zmieszczą się bez problemu osoby o wzroście powyżej 180 cm. Nie mogą niestety liczyć na nawiewy czy podłokietnik. Zastrzeżenia można mieć też do ergonomii wnętrza. O ile sterowanie klimatyzacją jest przemyślane i dziecinnie łatwe, o tyle system multimedialny zdecydowanie odstaje chociażby od R-Linka z wspomnianego Clio. Samo umieszczenie ekranu jest również niefortunne. Deska rozdzielcza jest asymetryczna, przez co ekran jest zdecydowanie bliżej pasażera niż kierowcy. W dodatku nie został obrócony nawet minimalnie w kierunku prowadzącego. Patrzy się na niego tak niewygodnie, jak na ekran smartfona leżącego na kolanach osoby obok. Ekran komputera pokładowego z kolei nie oferuje tłumaczenia na język polski. Uważajcie też na napoje w wąskich puszkach – uchwyty są płytkie i bez dodatkowych „trzymaczy”.

Nissan Juke - wnętrze

Ile kosztuje Nissan Juke?

Jak możecie się domyślać, testowany wariant jest jedną z topowych wersji wyposażenia. Bazowa Visia, startująca w momencie publikacji artykułu od kwoty 79730 złotych jest zdecydowanie mniej efektowna. Znajdziemy tam czarne, smutne wnętrze, plastikową kierownicę, archaiczne radio z malutkim ekranem oraz stalowe felgi z kołpakami. Ilość dostępnych opcji również jest mizerna. Widoczny na zdjęciach wariant N-Design to drugi od góry poziom, ustępujący jedynie topowej Teknie. Jest to zdecydowanie najładniejsza z odmian. W standardzie bowiem otrzymujemy 19-calowe felgi Akari, oraz kosztujące w innych odmianach 4750 zł dwukolorowe malowanie występujące w 15 różnych zestawieniach.

Nissan Juke

fot. Studio Filmowe Jakub Orpel

W standardowym wyposażeniu tej (kosztującej od 103030 zł) odmiany znajdziemy między innymi automatyczną klimatyzację jednostrefową, 8-calowy ekran dotykowy z łącznością Android Auto i Apple CarPlay, nawigację, skórzaną kierownicę, ciemne szyby i „płetwę rekina” na dachu, ambientowe oświetlenie, kamerę cofania czy elektryczny hamulec z funkcją Auto Hold (niezwykle wygodny i przydatny). Zdecydowanie warty uwagi jest obecny w „testówce” Pakiet Technologiczny – za 4300 złotych otrzymujemy zestaw kamer 360 stopni, asystenta pasa ruchu, monitoring martwego pola i ruchu poprzecznego przy cofaniu oraz czujniki parkowania z przodu i z tyłu. Koniecznością dla mnie jest też Pakiet Zimowy za 1190 zł, dodający podgrzewanie przedniej szyby i przednich foteli. Kierownica niestety pozostanie zimna, jej podgrzewanie występuje dopiero w większym Qashqaiu.

Nissan Juke N-Design – ostateczna cena

Gdy doliczymy wspomniany już pakiet z nagłośnieniem Bose oraz wykończenie wnętrza skórą i alcantarą, zatrzymamy się na kwocie 117310 złotych. Nie jest to mało, ale bez problemu znajdziemy droższe propozycje w segmencie. Jak Juke plasuje się na tle konkurencji i jaka moim zdaniem jest jego optymalna wersja wyposażenia, przeczytać możecie TUTAJ.

Podsumowując – Nissan Juke N-Design to niezwykle przyjemny w prowadzeniu i efektowny wizualnie miejski pogromca krawężników. Oferuje wystarczającą dynamikę i nie przeraża spalaniem, a w tak bogatej konfiguracji nieustannie przyciąga spojrzenia przechodniów. Gdyby tylko był lepiej wyciszony…

4.8/5 (liczba głosów: 13)
Skomentuj

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Popularne

Reklama
To Top