Historia kolęd jest naprawdę dość dziwaczna i z wieloma zwrotami akcji. W przeszłości Kościół uważał kolędy za… niebezpieczne, więc starał się jak mógł, aby je stłumić. Z tego powodu zaczęto je śpiewać tylko na Boże Narodzenie.
Kolędy i poganie
Mimo że wiele kolęd ma charakter świecki, uważamy je za czysto chrześcijańskie, ponieważ ich śpiewanie kojarzy nam się w szczególności z Bożym Narodzeniem. Co więcej, żadna inna religia nie ma tylu popularnych utworów, które są naprawdę znane szerokiej publiczności.
Korzeni kolęd należy jednak szukać w pogaństwie, gdzie popularny był śpiew chóralny. To właśnie tam powstało tak wiele znanych melodii. Chrześcijanom oczywiście się to nie podobało, więc w IV wieku próbowali je przepisać i stworzyć własne wersje.
Tak naprawdę jednak do tego nie doszło. Głównym problemem było to, że były one napisane po łacinie. Ponadto nie były to pieśni, a raczej małe wykłady doktryny kościelnej w formie muzycznej. Było więc dość nudno. Wiązały się z tym również wizyty w kościele. Kto chciał iść na mszę, musiał liczyć się z tym, że będzie ona prowadzona również po łacinie.
Boże Narodzenie pod opieką Franciszka z Asyżu
Dopiero Franciszek z Asyżu sprawił, że Boże Narodzenie stało się właściwym świętem. To on wymyślił budowę szopek i całej otoczki świąt. Umożliwił też ludziom śpiewanie kolęd w ich własnym języku.
Kościół nie był z tego zadowolony, ale w końcu uległ. Ludzie zaczęli śpiewać kolędy poza kościołem i przekazywali je z pokolenia na pokolenie. Oznacza to, że gdy dziś możemy zaśpiewać naszą ulubioną kolędę, to właśnie Franciszkowi powinniśmy podziękować.
W XII wieku tańczono jeszcze do kolęd, ale element ruchowy z czasem został zaniedbany. Co ciekawe, dopiero w XVI wieku zaczęto spisywać ich teksty.
Historia kolęd. Niebezpieczne kolędy
Kolędy idą w parze z kolędowaniem, a więc nawiedzaniem domów obcych osób. Tradycja ta jest do dziś obecna i tak naprawdę budzi kontrowersje. Niektórzy specjalnie gaszą światło w domach i wręcz się ukrywają, byle nie mieć do czynienia z tzw. Wilijorzami. Oczywiście tradycja ta zanika wraz z rozwojem szeroko pojętego społeczeństwa cyfrowego, ale cały czas jest obecna.
W średniowieczu pospólstwo gromadziło się przed domami szlachty. W zamian otrzymywali gorący, przyprawiony napój, który luźno można wiązać z dzisiejszym grzańcem dostępnym na jarmarkach świątecznych. Później jednak chłopów zastąpili głośni pijacy domagający się jedzenia i picia. Posunęło się to tak daleko, że w XVIII wieku zamożni ludzie woleli zatrudniać w tych dniach żołnierzy do ochrony swojego majątku.
Święta wtedy nie pachniały też tak, jak powinny. Wielu nadal postrzegało je jako pozostałość po pogańskich obchodach. I to trzeba było zlikwidować, co się udało. Jak widać, geneza kolęd jest naprawdę pełna niecodziennych sytuacji. Poza tym, co było takiego pobożnego w upijaniu się i wracaniu do domu. Królestwo Boże można było przecież osiągnąć tylko przez wyrzeczenie i całkowitą czystość fizyczną…